Witam!
Przez weekend byłam na wyjeździe w Pokrzywnej z rodzicami, ale zacznę od opisania tego, co działo się w szkole:
○ Olimpiada!
Pisałam w środę z matematyki. Oprócz mnie do konkursu przystąpiła tylko jedna osoba! Była to koleżanka z klasy. Napisałyśmy w zimnej klasie (brr!) i tego samego dnia podali wyniki. Miałam 37/60 pkt. - nie jest aż tak źle, udział się liczy. Koleżance poszło gorzej. Do następnego etapu nie przeszłyśmy.
○ Autobus!
W czwartek czekałam na autobus, przyjechał opóźniony 22 minuty. Rzęch co prawda, ale na nogach nie trzeba było chociaż zajwaniać.
Ja sobie czekam, bo już raz zdarzyła mi się sytuacja, gdy po chwili od wyruszenia z przystanku minął mnie autobus.
Ok, więc czekam. Niestety Voldemort też jechał. Po paru minutach postanawia, że będzie leciał sobie do domku na nogach mimo zimna i ściemniania się.
Autous przyjechał! Mijam Voldemorta przy przedostatnim przystanku, ale kierowca był miły, więc poczekał na przystanku, aż wsiądzie >.<
Ehh. a już miałam nadzieję, że minę go, śmiejąc się triumfalnie, heheheh... Tak czy siak wyszłam na tym lepiej niż on, bo musiał lecieć w to zimno. Oczywiście jest zbyt dumny i nie nosi kurtki, w samym dresiku chodzi, tak się popisuje! Cóż, na dobre mu to nie wyjdzie.
***
WYJAZD
Piątek
Wyruszyliśmy o 9:00 w drogę. Musieliśmy zrobić parę objazdów, bo były roboty na drodze. Po 2 h zatrzymaliśmy się w pałacu w Mosznej. Poszliśmy na zwiedzanie wież (w jednej był szkielet!) i pochodziliśmy po parku.
Potem dojechaliśmy do Pokrzywnej. Zaczęliśmy szukać tanich kwater, jedną upatrzyliśmy. Poszliśmy sobie na "obiad" - zamówiłam pierogi ruskie! (ale dali mało, tylko 8...) Następnie wprowadziliśmy się do noclegu.
Sobota
Najpierw poszliśmy do parku rozrywki w Pokrzywnej - Zaginionego Miasta Rosenau. Mimo zimna było fajnie. Przespacerowaliśmy się po terenie, zobaczyliśmy potwora z głębin, odwiedziliśmy park żywiołów, a najlepsza była Straszna Sztolnia! Byliśmy też w Wirującym Domku - jedynym w Polsce! Polecam ;)
Potem poszłam z tatą na wiadukt w Pokrzywnej, a mama została w aucie, bo się bała :p . A następnie do pizzerii! Mama zjadła tylko 1 kawałek! Ja z tatą mieliśmy po 3 (mało...). Zamówiliśmy pizzę z pieczarkami, papryką, cebulą i kukurydzą. Dobra była, ale ciasto mama w domu robi lepsze :)
Niedziela
Dzień powrotu. Rano wyjechaliśmy w drogę. Poszliśmy najpierw nad Wielkie Mechowskie Jezioro w Czechach. Po drodze powrotnej robiliśmy parę krótkich przystanków, gdy się dało, m.in. w Orlenie na hot-dogach! :D Około 18:00 byłam w domku :)
A jutro sprawdzian z geografii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz